Rozdział III
Od pamiętnego wypadku z lustrem minęły dwa
tygodnie. Moje relacje z ojcem nie uległy zmianie. Unikamy się jak ognia, a
przynajmniej ja tak robię. Dzisiejszego
tuż po przebudzeniu, znalazłam na mojej szafce nocnej list od ojca.
Nie będzie mnie przez kilka następnych dni w
domu. Musiałem wyjechać w sprawach służbowych. Zajmie się tobą wujek Rick,
przyjedzie dziś po południu. Mam
nadzieje, że po moim powrocie porozmawiamy, mam Ci dużo do powiedzenia.
Wiem, że ostatnio nasze stosunki pozostawiają wiele do życzenia ale obiecuję Ci, że jak tylko wrócę, opowiem Ci o wszystkim i odpowiem na każde twoje pytanie.
Wiem, że ostatnio nasze stosunki pozostawiają wiele do życzenia ale obiecuję Ci, że jak tylko wrócę, opowiem Ci o wszystkim i odpowiem na każde twoje pytanie.
Kocham Cię, Tata"
Po przeczytaniu listu od ojca byłam na
niego jeszcze bardziej wściekła. Nie dość, że przez ostatnie dwa tygodnie
niczego mi nie powiedział to jeszcze wyjechał, zrzucając mi na głowę wujka
Rick'a. Przecież nie mam już 12 lat i sama dobrze potrafię o siebie zadbać.
Jak mógł mi to zrobić. Postanowiłam wyjść i
pozwolić by wiatr rozwiał wszystkie moje troski. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam
ładną, zwiewną sukienkę w kwiaty, udałam się z nią do łazienki. Wzięłam szybki
prysznic i pięć minut później robiłam
już makijaż i fryzurę. Włosy upięłam w wysokiego koka.
Oczy podkreślałam kredką do oczu, na powieki nałozyłam lekki różowo-brzoskwiniowy cień, wszystko wykończyłam tuszem do rzęs, a na usta nałożyłam lekki brzoskwiniowy błyszczyk bez połysku, nigdy nie lubiłam błyszczyków, które sztucznie rozświetlały usta. Po skończonych czynnościach założyłam beżowe sandały na platformie.
Przełożyłam przez lewe ramie, swoją ulubioną torbę i włożyłam do niej koc, butelkę wody oraz książkę którą od dawna planowałam przeczytać. Wzięłam telefon, włączyłam piosenkę Dead Bite zespołu Hollywood Undead i założyłam słuchawki.
Oczy podkreślałam kredką do oczu, na powieki nałozyłam lekki różowo-brzoskwiniowy cień, wszystko wykończyłam tuszem do rzęs, a na usta nałożyłam lekki brzoskwiniowy błyszczyk bez połysku, nigdy nie lubiłam błyszczyków, które sztucznie rozświetlały usta. Po skończonych czynnościach założyłam beżowe sandały na platformie.
Przełożyłam przez lewe ramie, swoją ulubioną torbę i włożyłam do niej koc, butelkę wody oraz książkę którą od dawna planowałam przeczytać. Wzięłam telefon, włączyłam piosenkę Dead Bite zespołu Hollywood Undead i założyłam słuchawki.
Wyjęłam klucze i zamknęłam za sobą drzwi.
Muszę pomyśleć, a w domu panowała ostatnio taka atmosfera, że nie mogłam się skupić na niczym. Wszystko przypominało mi o kłamstwach ojca. Postanowiłam pójść do parku. i tam odpocząć. Spacerowałam krętymi uliczkami, rozmyślając o wszystkim i o niczym. Przeszłam już całkiem spory kawałek. Nieopodal zauważyła, całkiem duże drzewo które idealnie nadawałoby się na odpoczynek. Rozłożyłam koc i usiadłam , oparłam się o pień drzewa i wyjęłam książkę .Byłam w swoim świecie.
Nawet nie zauważyłam jak na dworze zaczęło się ściemniać. Książka pochłonęła mnie bez reszty, wyjęłam telefon z torby, żeby sprawdzić godzinę.
- No pięknie już po 20.00, wujek Rick, pewnie już czeka na mnie w domu, musze wracać.
Już miałam chować telefon i książkę do torby
kiedy zauważyłam, mężczyznę stojącego na uboczu, który wpatrywał się we mnie.
Stał za daleko abym mogło zobaczyć jego twarz, ale latarnie już zaczynały
świecić.
Od razu rzuciło mi się w oczy jego spojrzenie, zimne i skoncentrowane na mnie, niemal czułam chłód jego spojrzenia na moich ramionach, po chwili dostrzegłam ich kolor, były wściekle zielone. W pośpiechu spakowałam koc, książkę oraz komórkę i ruszyłam w drogę powrotną do domu. Miałam nadzieję, że to tylko moja wyobraźnia i ten gość wcale nie patrzył na mnie jednak mój instynkt mnie nie zawiódł, kiedy tylko ruszyłam w stronę z ,której przyszłam, tajemniczy chłopak zaczął iść w moją stronę. Wyszłam z parku i udałam się piątą ulicą prosto do domu, chłopak dalej szedł za mną, przyspieszyłam więc kroku, na moje nieszczęście on zrobił to samo. Czułam jak moje serce wali jak szalone.
Skręciłam w uliczkę i poczułam delikatny strumień radości. Do drzwi mojego domu dzieliło mnie tylko kilkanaście metrów. Po chwili usłyszałam,że chłopak przyśpiesza, poczułam przeraźliwy lęk, ale zebrałam się do kupy, natychmiast stanęłam i odwróciłam się
Od razu rzuciło mi się w oczy jego spojrzenie, zimne i skoncentrowane na mnie, niemal czułam chłód jego spojrzenia na moich ramionach, po chwili dostrzegłam ich kolor, były wściekle zielone. W pośpiechu spakowałam koc, książkę oraz komórkę i ruszyłam w drogę powrotną do domu. Miałam nadzieję, że to tylko moja wyobraźnia i ten gość wcale nie patrzył na mnie jednak mój instynkt mnie nie zawiódł, kiedy tylko ruszyłam w stronę z ,której przyszłam, tajemniczy chłopak zaczął iść w moją stronę. Wyszłam z parku i udałam się piątą ulicą prosto do domu, chłopak dalej szedł za mną, przyspieszyłam więc kroku, na moje nieszczęście on zrobił to samo. Czułam jak moje serce wali jak szalone.
Skręciłam w uliczkę i poczułam delikatny strumień radości. Do drzwi mojego domu dzieliło mnie tylko kilkanaście metrów. Po chwili usłyszałam,że chłopak przyśpiesza, poczułam przeraźliwy lęk, ale zebrałam się do kupy, natychmiast stanęłam i odwróciłam się
- Kim jesteś i czego ode mnie chcesz ?! - wykrzyknęłam prosto w stronę zielonookiego
blondyna. Teraz widziałam go jak na dłoni. Miał jakieś 180 cm wzrostu, lekko kręcone blond włosy, zielone oczy, miał atletyczna sylwetkę i poruszał się z niemal nie ludzką gracją.
Na moje nieszczęście blondyn, wziął moje
pytanie jako zachętę i ruszył w moim kierunku.
Sparaliżował mnie strach, czułam przerażenie ale i wściekłość bo nic nie mogłam zrobić. Nagle powietrze w okuł nas zaczęło robić się gęste, jakby naładowane elektrycznością, niebo zrobiło się ciemnie
, a ja poczułam w sobie jakąś dziwną siłę, spojrzałam na drzewo, do którego już zbliżał się mój prześladowca. Nagle z nieba uderzył piorun i trafił w gałąź drzewa przy którym stał chłopak, gałąź upadła tuż przed jego stopami.
Chłopak popatrzył pod nogi, potem w górę i na mnie. Był równie przerażony i zdziwiony jak ja. Nie myśląc długo, wykorzystałam jego zdezorientowanie i uciekłam w stronę domu.
Dobiegłam do domu, w tym samym momencie otworzyły się drzwi, a w nich stał uśmiechnięty jak zawsze wujek Rick.
Sparaliżował mnie strach, czułam przerażenie ale i wściekłość bo nic nie mogłam zrobić. Nagle powietrze w okuł nas zaczęło robić się gęste, jakby naładowane elektrycznością, niebo zrobiło się ciemnie
, a ja poczułam w sobie jakąś dziwną siłę, spojrzałam na drzewo, do którego już zbliżał się mój prześladowca. Nagle z nieba uderzył piorun i trafił w gałąź drzewa przy którym stał chłopak, gałąź upadła tuż przed jego stopami.
Chłopak popatrzył pod nogi, potem w górę i na mnie. Był równie przerażony i zdziwiony jak ja. Nie myśląc długo, wykorzystałam jego zdezorientowanie i uciekłam w stronę domu.
Dobiegłam do domu, w tym samym momencie otworzyły się drzwi, a w nich stał uśmiechnięty jak zawsze wujek Rick.
- Hej mała, - powiedział - uciekasz, przed
kimś ? Ktoś Cię goni ? - zapytał lekko zdenerwowany.
odwróciłam się i zauważyła, że po tajemniczym
blondynie nie było już śladu, jedyne co zostało to ogromna gałąź leżąca na
chodniku.
- Nie, wszystko w porządku - odpowiedziała
- Myślałam, że zanosi się na burzę, więc przyśpieszyłam kroku, nie chciałam
zmoknąć - powiedziałam wchodząc do przedpokoju i zamykając drzwi na klucz.
- Rozumiem, tata Ci powiedział, że zostanę
z tobą na kilka dni, prawda ? - Zapytał Rick
- Jasne, coś wspominał - powiedziałam siląc
się na uśmiech. - ale teraz wybacz, idę pod prysznic i chyba położę się spać.
Pogadamy jutro rano, dobrze ? - powiedziałam, wchodząc po schodach na górę
- Oczywiście, skoro jesteś zmęczona to
kładź się, dobranoc Cami - powiedział czule z ciepłym, niemal że ojcowskim
uśmiechem na twarzy.
Odwzajemniłam uśmiech i poszłam na
górę, w drodze do pokoju ciągle myślałam
o tym co stało się w parku, kim był ten chłopak.
To pytanie ciągle zaprzątało
moja głowę. Zdjęłam ubranie i poszłam pod prysznic. Pozwoliłam aby woda zmyła
ze mnie wszystkie te niepokojące myśli.
Wyszłam z kabiny i owinęłam się liliowym
ręcznikiem. Złożyłam koszulkę na
ramiączka i spodenki, podeszłam do lustra aby przeczesać w losy i zauważyłam
coś dziwnego.
Jedno z pasemek moich jasnych blond włosów było
- Niebieskie ? Co u licha? - nie
wiedziała co to ma znaczyć.
Ostatnio przydażały mi się dziwne rzeczy, najpierw
wiadomość o mojej matce, potem lustro pękające ni z tego ni z owego, następnie
dziwny chłopak gapiący się na mnie w oddali i śledzący mnie i w końcu piorun,
który uderza właśnie tam gdzie chciałam. Czy to ja ? Czy to była moja sprawka
?
Te pytania zaprzątały moją głowę przez
długi czas powodując bezsenność, w końcu po 3 godzinach od położenia się do
łóżka, zasnęłam .
Zmęczona Max ;)
przy współpracy z Kama
P.S.
Wiem,że ostatni rozdiał był krótki dlatego teraz sie postarałam i zrobiłam długi ;)
Mam nadzieję, że Wam się spodoba i dalej będziecie sledzić losy Camill ;)
P.S. 2
Mam nadzieję, że Kama mnie nie ukatrupi za dodanie tak długiego rozdziału